Na tropie Johnsona – wirtualna prezentacja wspomnień genetycznych Ratonhnhaké:tona z 1773 roku, odtworzona przez jego potomka – Desmonda Milesa w 2012 roku przy pomocy Animusa 3.0.
Opis[]
Do Connora przybywa Kanen'tó:kon, który informuje go o przybyciu kolonistów do wioski. Asasyn wyrusza do Bostonu, aby znaleźć Samuela Adamsa.
Przebieg[]
- Connor: To trudne czasy. Niełatwy sojusz pomiędzy Koroną, a jej poddanymi stopniowo się rozpada. A za plecami obu stron templariusze sieją swoje spiski, pociągając za sznurki i przesuwając piony po planszy. Historia uczy nas, że szukają porządku poprzez kontrolę. Ale jaki wpływ będą mieli na miejscowe wydarzenia? Kto ich wspiera? I jakie spiski zdołali już zawiązać? Muszę się dowiedzieć tych wszystkich rzeczy. Bo tylko poprzez poznanie swojego wroga mogę żywić nadzieję, że zdołam go powstrzymać.
W posiadłości Achilles uczy Connora posługiwania się strzałkami z liną.
- Achilles: Connor. Poświęcisz mi chwilkę?
- Connor: Oczywiście.
- Achilles: Popatrz.
- Connor: Co to takiego?
- Achilles: Sheng Biao – lub strzałka z liną, jeśli wolisz. Jeden z wielu podarunków, które przekazała nam Shao Yun...
Connor wbija strzałkę w ścianę.
- Connor: Wybacz.
- Achilles: Hmmm, będziemy musieli trochę poćwiczyć.
Ktoś puka do drzwi. Asasyni idą zobaczyć, kto to.
- Connor: Kanen'tó:kon?
- Kanen'tó:kon: Tak, przyjacielu.
- Connor: Co cię sprowadza? Wioska jest bezpieczna?
- Kanen'tó:kon: Na razie.
- Connor: Co masz na myśli? Co się stało?
- Kanen'tó:kon: Przyszli biali. Chcą żebyśmy odeszli. Mówią, że ziemia została sprzedana i że mają zgodę Konfederacji. Wysłaliśmy posła, ale nie chcieli słuchać...
- Connor: Nie możecie się na to zgodzić!
- Kanen'tó:kon: To wódz podejmuje decyzje. Ale masz rację. Nie możemy oddać własnego domu.
- Connor: Znasz jakieś nazwisko? Wiesz, kto jest za to odpowiedzialny?
- Kanen'tó:kon: Nazywają go William Johnson.
- Connor: Gdzie teraz jest ten Johnson?
- Kanen'tó:kon: W Bostonie. Czyni przygotowania do transakcji.
- Connor: Do transakcji? To zwykły rabunek.
- Achilles: Uważaj na siebie, Connor. To są potężni ludzie.
- Connor: A co według ciebie mam zrobić? Złożyłem obietnicę mojemu ludowi.
- Achilles: Skoro tak obstajesz przy swoim, to odszukaj w Bostonie Sama Adamsa. Będzie wiedział jak ci pomóc.
Kanen'tó:kon daje Connorowi tomahawk, a ten wbija go w kolumnę.
- Achilles: Coś ty zrobił?!
- Connor: Gdy mój lud rusza na wojnę, wbija się topór w słup na znak jej rozpoczęcia. Gdy niebezpieczeństwo zostaje zażegnane, wyjmuje się go.
- Achilles: Trzeba było go wbić w jakieś drzewo!
Connor wyrusza więc do Bostonu. Tam znajduje Samuela rozmawiającego z Paulem Revere.
- Samuel: Ach! Connor. Witaj ponownie! Co cię sprowadza do Bostonu?
- Connor: Pan.
- Samuel: Wybaczycie nam, przyjaciele?
Samuel i Connor zaczynają iść.
- Samuel: Dziękuję. Ta rozmowa zaczynała się robić dość niezręczna. A teraz mów, jak mogę ci pomóc?
- Connor: Miałem nadzieję odszukać z pańską pomocą Williama Johnsona.
- Samuel: Ależ oczywiście. Idę właśnie na spotkanie z osobami, które mogą coś o nim wiedzieć. Najlepiej pójdź ze mną. Dobrze widzieć, że ludzie wreszcie zaczynają stawiać czoła niesprawiedliwości...
- Connor: I to mówi człowiek mający niewolnicę.
- Samuel: Mówisz o Surry? Żyję w zgodzie z głoszonymi zasadami, przyjacielu. To żadna niewolnica, ale wolna kobieta... Przynajmniej formalnie. Niełatwo odmienić ludzkie umysły. To straszne, że mimo całego postępu, wciąż tolerujemy takie barbarzyństwo.
- Connor: Proszę mu się zatem przeciwstawić.
- Samuel: Najpierw musimy się skupić na obronie naszych praw. Gdy już to uczynimy, będzie czas na rozwiązywanie innych kwestii.
- Connor: Mówi pan, jakby sam był niewolnikiem. A przecież tak nie jest.
- Samuel: Powiedz to mojemu sąsiadowi - który musiał przyjąć na kwaterę brytyjskich żołnierzy. Albo mojemu przyjacielowi, któremu zamknięto sklep, bo obraził Koronę. Tutejsi ludzie mają tyle samo wolności, co Surry.
Connor i Samuel zauważają kłótnię, pomiędzy poborcą a Stephanem Chapeau.
- Stephane: Hej, to mój dom i żaden złodziej nazywający siebie "poborcą" nie ma tu czego szukać! Jeśli tym głupcom w Parlamencie uśmiecha moja wolność, to niech sami przepłyną przez wodę i osobiście mi ją odbiorą!
- Poborca: Nikt tu nie będzie z tobą dyskutował! Otwieraj te drzwi, albo ci ludzie je wyważą!
Stephane wylewa pomyje w stronę poborcy. Do okien podchodzą brytyjscy żołnierze.
- Żołnierz: Dość tych bredni! Wchodzimy!
Na poborcę rzuca się Stephane.
- Samuel: Ufam, że ten naoczny dowód ci wystarczy, Connor.
- Connor: Proszę iść, dołączę do pana na miejscu.
Connor dołącza do walki i pomaga Stephane'owi. Ostatecznie Brytyjczycy zostają zabici.
- Stephane: Choć raz triumfuje sprawiedliwość. Teraz gubernator przyśle ich więcej.
- Connor: Wszystko w porządku?
- Stephane: Jestem cały. To nie pierwsza taka awantura. Te małe liski mają szczęki i pazury, ale walczą jak szczenięta. Dziękuję ci, przyjacielu. Z chęcią postawiłbym ci kufelek, ale muszę biec na spotkanie.
Connor biegnie więc do tawerny, w której ma się spotkać z Samem Adamsem. Ostatecznie udaje się mu ją znaleźć.
- Samuel: Connor! Chcę, żebyś poznał kilka osób podzielających nasze poglądy. To właściciel tego wspaniałego przybytku, pan William Molineux, a to pryncypał jego najnowszego przedsięwzięcia, pan Stephane Chapeau.
- Stephane: Ach, Connor i ja dokopaliśmy kilku czerwonym kubrakom usiłujących wpuścić do mojego domu jakiegoś poborcę podatkowego!
- Molineux: Poborcy stają się natarczywi i coraz gwałtowniejsi. Musimy coś z tym zrobić, Samuelu.
- Samuel: Czas okazać odwagę. Zrobić coś, co pokaże ludziom, że nie są sami. W dokach zrobiło się gorąco, protestujący pikietują ostatnie dostawy brytyjskiej herbaty. Oczy całego miasta zwrócone są na to miejsce...
- Stephane: Bostończyk czekający na swoją herbatę to niebezpieczna bestia!
- Molineux: William Johnson przemyca herbatę ze statków – jeden z jego ludzi usiłował mi to sprzedać.
William rzuca na blat torebkę herbaty.
- Molineux: Odmówiłem zakupu większej partii, ale to pochodzi z tych statków - pieczęć nie pozostawia wątpliwości. To on ściąga myto dla króla i teraz będzie obdzierał tych, którzy to kupują.
- Connor: Gdzie on jest?
- Molineux: Nigdy go nie spotkałem.
- Samuel: Connor, mogę wiedzieć, czemu go szukasz?
- Connor: Zamierza bez zgody mojego ludu kupić ziemię, na której leży nasza wioska.
- Samuel: Bez wątpienia liczy na to, że sfinansuje zakup dochodami z tego pokątnego przemytu. Myto położone na herbatę to istne błogosławieństwo dla przemytników. Założę się, że sprzedają ją ci sami ludzie, którzy ściągają podatki. Scena domaga się spektaklu, a ja znam odpowiednią sztukę. Connor, ruszaj do doków i dopilnuj, żeby herbata została zniszczona. Wróć tu, gdybyśmy byli ci potrzebni.
Connor opuszcza tawernę. Zauważa on przemytnika niosącego herbatę, któremu wytrąca skrzynię z rąk.
- Przemytnik: Hej, uważaj no, łapsie.
Asasyn podchodzi ponownie do przemytnika, a ten przestraszony ucieka. Connor wyrusza więc do portu. Tam niszczy trzy duże zapasy herbaty. Wracając w stronę tawerny, udaje się mu zabić poborców podatkowych, oraz wytrącić z rąk przemytników skrzynie z herbatą.
Konkluzja[]
Connor zniszczył dużo zapasów herbaty Johnsona, oraz rozpoczął wyzwalać dzielnicę centralną Bostonu z wpływów templariuszy.
100% synchronizacji[]
Żeby osiągnąć stuprocentową synchronizację z Connorem, należy spełnić następujące warunki:
- Nie wolno podnieść swojego poziomu rozgłosu na poziom 2 (do czasu dojścia do tawerny);
- nie wolno użyć broni palnej więcej niż 6 razy (w dokach i podczas wyzwalania);
- użyć beczek z prochem do zniszczenia 3 przemyconych towarów;
- spełnić wszystkie ograniczenia w trakcie jednej rozgrywki.