Assassin's Creed Wiki
Advertisement
Assassin's Creed Wiki

Wyprawa Braddocka – wirtualna prezentacja wspomnień genetycznych Haythama Kenwaya z 1755 roku, odtworzona przez jego potomka – Desmonda Milesa w 2012 roku przy pomocy Animusa 3.0.

Opis[]

Haytham i Kaniehtí:io ruszają, aby powstrzymać ekspedycję Edwarda Braddocka na fort Duquesne.

Przebieg[]

W tawernie w Concord Haytham, Benjamin Church, Thomas Hickey, John Pitcairn i William Johnson biesiadują, kiedy nagle wchodzi Ziio.

  • Benjamin: Słuchajcie, słuchajcie!
  • Kaniehtí:io: Widzę, że ciężko pracujecie.
  • Haytham: W jaki sposób...
  • Kaniehtí:io: Nadszedł czas. Rozbiliśmy obóz na północy. Spotkamy się tam.
  • Haytham: Panowie! Wyruszamy.

Haytham i jego rekruci opuszczają tawernę i wsiadają na konie. W końcu docierają na bagna Diamond Basin.

  • Benjamin: Najpierw było za zimno. Teraz jest do kroćset za gorąco!
  • John: I za wilgotno! To po prostu bagno, mówię ci.
  • William: Nie mówiąc nic o moskitach.
  • Haytham: Wysoka temperatura i robaki będą wkrótce najmniejszymi z naszych zmartwień.
  • Thomas: Co? Masz na myśli Buldoga? Błagam. Zaraz będzie po sprawie i przejdziemy do następnej.
  • Benjamin: A gdzie się podział twój chłopak Lee?
  • Haytham: Ruszył dokończyć swoją służbę pod rozkazami Braddocka.
  • Benjamin: Jak sądzę Buldog nie jest szczególnie zadowolony po numerze, który mu wywinęliśmy.
  • Haytham: Lee ma zamiar snuć opowieści o mojej nie kompetencji i błagać o przebaczenie. Dobrze radzi sobie ze słowami – zwłaszcza gdy się przymila. Spodziewam się, że zostanie przyjęty z otwartymi ramionami.
  • Benjamin: Co dałoby nam człowieka wewnątrz.
  • Haytham: Dokładnie.
  • John: Chyba nie doceniacie naszego wroga.
  • Haytham: Jeśli to prawda, Charles pierwszy to wyczuje i rzuci się do ucieczki. Jest mądrzejszy niż sądzisz.
  • Thomas: Gdy to się skończy, biorę tydzień wolnego w Nowym Jorku. Najwyższa pora żebym tam pojechał i podziwiał widoki.
  • Benjamin: Butelki pustych whiskey i kobiecych portek, bez wątpienia.
  • Thomas: A co tam jest innego do oglądania?

Haytham schodzi z konia i idzie za Ziio do grupy Indian.

  • Haytham: Widzę, że byłaś zajęta.
  • Kaniehtí:io: Wszyscy ci ludzie pochodzą z różnych plemion – zjednoczyli się, aby pozbyć się Braddocka. Abenakowie. Delawerowie. Szaunisi.
  • Haytham: A ty? W czyim imieniu działasz?
  • Kaniehtí:io: Swoim własnym.
  • Haytham: Co mam robić?
  • Kaniehtí:io: Pomożesz innym w przygotowaniach. Za mną.

Haytham i Ziio wchodzą na niskie wzniesienie, z którego zauważają Braddocka i Waszyngtona, oraz całą ekspedycję.

  • Kaniehtí:io: Nadciągają.
  • Waszyngton: Wszystko w porządku, sir?
  • Braddock: Tylko cieszę się tą chwilą. Bez wątpienia wielu zastanawia się, czemu zapędziliśmy się tak daleko na zachód. To dzikie ziemie, jeszcze nieujarzmione i niezamieszkane. Ale nie zawsze tak będzie. Z biegiem czasu nasz teren przestanie nam wystarczać. A ten dzień jest bliżej niż myślicie. Musimy zapewnić naszym ludziom wystarczającą ilość miejsca na rozwój i dalszą ekspansję. Co oznacza, że potrzebujemy więcej ziem. Francuzi to rozumieją – i dążą do zapobieżenia temu rozwojowi. Kręcą się wokół naszych włości – budując forty i zawiązując sojusze – czekając na ten dzień, którego będą mogli zacisnąć pętlę, którą wokół nas stworzyli. To się nie może wydarzyć! Musimy przeciąć ten sznur i odesłać ich z powrotem! Dlatego właśnie wyruszyliśmy. Aby dać im ostatnią szansę. Francuzi odejdą albo zginą!
  • Kaniehtí:io: Pora uderzać.
  • Haytham: Zaczekaj. Rozproszenie jego ekspedycji to za mało. Musimy się upewnić, że Braddock będzie skończony. W przeciwnym razie znowu spróbuje. Przebiorę się za jednego z jego żołnierzy i przedostanę się w jego pobliże. Wasza pułapka będzie stanowić idealną przykrywkę, dzięki której zadam śmiertelny cios.

Haytham i kilku Indian po cichu dociera do obozu Brytyjczyków.

  • Indianin 1: Czekamy na twój sygnał.
  • Indianin 2: Tam. Przed nami.

Haytham chowa się w krzakach i po cichu zabija kilku żołnierzy.

  • Żołnierz 1: Las jest zbyt gęsty. Miną dni zanim dotrzemy do Duquesne. Powinniśmy zamiast tego podróżować wzdłuż rzeki. 
  • Żołnierz 2: Żołnierze byli by tam widoczni jak na dłoni. Element zaskoczenia musi być po naszej stronie.
  • Żołnierz 1: Jest nas prawie dwa tysiące. Jeden zwiadowca to wszystko, czego potrzebują, żeby dowiedzieć się o naszej obecności... A co potem? Znacznie lepiej przydałoby się szybsze podróżowanie.

Żołnierze odkrywają pozycję Haythama. Z lasu wybiegają Indianie.

  • Żołnierz: Zasadzka!

Brytyjczycy przegrywają. Haytham ubiera mundur jednego z nich, wsiada na konia i rusza w stronę ekspedycji. Po drodze mija duże grupy żołnierzy, by w końcu odnaleźć Edwarda Braddocka.

  • Braddock: Mogłeś służyć – to masz na myśli.
  • Żołnierz: Sir?
  • Braddock: Jesteś wdzięczny, że MOGŁEŚ służyć.

Braddock strzela do swojego żołnierza.

  • Żołnierz: Generale!
  • Braddock: Nie będę tolerował zwątpienia wśród tych, którymi dowodzę. Ani współczucia dla przeciwnika. Nie mam czasu na niesubordynację. Zapłacił za swoją zdradę, tak jak zapłacą za nią wszyscy inni. Jeśli mamy wygrać tę wojnę z Francuzami... nie, GDY już wygramy tę wojnę... Stanie się wyłącznie dlatego, że ludzie tacy jak ty słuchali to co każę bez chwili wahania. Musimy mieć porządek w naszych szeregach i klarowną hierarchię dowodzenia. Przywódcy i wykonawcy. Bez takiej struktury nie zwyciężymy. Czy mnie zrozumiano?
  • Haytham: Edwardzie. Nie tak zabawnie znaleźć się po drugiej stronie lufy, prawda?
  • Żołnierz: UWAGA!

Francuzi zaczynają atakować ekspedycję z boków. Jeden z nich jedzie na Haythama, jednak jego koń zostaje postrzelony przez Charlesa Lee.

  • Charles: Sir.

Braddock zaczyna uciekać. Haytham rusza za nim.

  • Haytham: Gdzie się podziałeś, Edwardzie?

Na całej ekspedycji panuje chaos. Wozy z prochem eksplodują, Indianie skaczą na Brytyjczyków z drzew, a Haytham goni uciekającego Edwarda. Nagle jednak na drogę upada drzewo, a Braddock spada z konia.

  • Haytham: Nigdy nie brałem cię za tchórza, Edwardzie.
  • Braddock: Chodź, zatem.

Za Haythamem pojawia się Jerzy Waszyngton, który zabija konia Kenwaya strzałem z muszkietu. Haytham spada na ziemię.

  • Braddock: Cóż za arogancja. Zawsze wiedziałem, że będzie twoją zgubą. JEST twoją zgubą.

Na Waszyngtona skacze Ziio i przykłada mu nóż do gardła.

  • Kaniehtí: io: Nie.

Braddock zaczyna uciekać na bagna.

  • Kaniehtí:io: Szybko! Zanim ucieknie! POWIEDZIAŁAM BIEGNIJ!

Haytham biegnie na bagna, a Ziio uderza nożem w bark Waszyngtona.

  • Braddock: Nie zasługuję na to! Jesteś hipokrytą, Haytham!
  • Haytham: Przykro mi, Edwardzie, ale zmusiłeś mnie do tego.
  • Braddock: Cholera!

Haytham rzuca Braddocka na ziemię.

  • BraddockCzemu, Haytham?
  • HaythamTwoja śmierć otwiera pewne drzwi. To nic osobistego. Cóż, może jednak TROCHĘ jest to sprawa osobista. Koniec końców byłeś wrzodem na moim tyłku.
  • BraddockAle jesteśmy towarzyszami broni...
  • HaythamKiedyś, może. Teraz już nie. Czy sądzisz, że zapomniałem, o tym co zrobiłeś? O tych wszystkich niewinnych ludziach zamordowanych bez chwili wahania. I to w imię czego? Pokoju nie można zapewnić, wyrąbując sobie drogę ku stanowczości.
  • BraddockBłąd! Gdybyśmy stosowali miecz chętniej i częściej, dziś świat byłby znacznie lepszym miejscem niż jest.
  • HaythamW tym wypadku w pełni się zgadzam.

Haytham dobija ukrytym ostrzem Edwarda.

  • Haytham: Żegnaj, Edwardzie.

Haytham ściąga mu z palca pierścień i idzie do Ziio.

  • Haytham: Stało się.

Ziio wręcza mu amulet.

  • Haytham: Wypełniłem swoją część umowy. Mam nadzieję, że ty zrobisz to samo ze swoją?
  • Kaniehtí:io: Chodź zatem.

Ziio prowadzi Haythama do jaskini, gdzie za dużą ścianą znajduje się Wielka Świątynia. Haytham znajduje wgniecenie w kształcie półkola, jednak jego amulet do niego nie pasuje. 

  • Haytham: Nie... nie!
  • Kaniehtí:io: Wydajesz się być zawiedziony.
  • Haytham: Myślałem, że mam klucz, który coś tu otworzy...
  • Kaniehtí:io: Ta komnata to wszystko, co tu znajdziesz.
  • Haytham: Oczekiwałem... więcej.

Haytham zaczyna się przyglądać malowidłom na ścianie z wgnieceniem.

  • Haytham: Co mogą znaczyć?
  • Kaniehtí:io: Opowiada historię Iottsitíson, która przybyła do swojego świata i ukształtowała go tak, aby mogło powstać życie. Jej podróż była ciężka, przepełniona bólem i wielkim niebezpieczeństwem. Ale wierzyła w potencjał swoich dzieci i tego, co mogła osiągnąć. Mimo że dawno już nie ma jej na świecie – jej oczy wciąż nas obserwują. Jej uszy słyszą nasze słowa. Jej dłonie wciąż nas prowadzą. Jej miłość dodaje nam sił.

Ziio chwyta Haythama za rękę.

  • Haytham: Okazałaś mi wielką życzliwość, Ziio. Dziękuję ci. Ja... Powinienem już iść.

Ziio całuje Haythama. Kenway wraca do Bostonu, a tam w tawernie Green Dragon czekają na niego rekruci i Charles Lee.

  • Charles: Panie Kenway. A więc znalazł pan to?
  • Haytham: To było nie właściwe miejsce.
  • Charles: Inni czekają na pana.

Haytham i Charles idą na wyższe piętro. Tam czekają rekruci Kenwaya.

  • Haytham: Panowie. Proszę, usiądźcie. Obawiam się, że nasza „świątynia” nie była niczym więcej niż tylko pomalowaną jaskinią. Mimo tego w środku znajdowały się obrazy prekursorów oraz pewien napis, co oznacza, że jesteśmy blisko.
  • Thomas: Nie dość blisko, na to wygląda.
  • Haytham: Musimy podwoić nasze wysiłki, rozszerzyć wpływy naszego zakonu i założyć tutaj stałą bazę. Mimo że nie poznaliśmy miejsca ukrycia, jestem pewien, że je znajdziemy.
  • John: Prawda.
  • Benjamin: Słuchajcie – słuchajcie!
  • Haytham: Co więcej, uważam że nadszedł czas zaproszenia Charlesa do naszej grupy. Udowodnił, że jest lojalnym uczniem – służąc bezbłędnie od pierwszego dnia, w którym do nas zawitał. Powinien otrzymać dostęp do naszej wiedzy i cieszyć się wszelkimi korzyściami wynikającymi z tego podarunku. Czy ktoś jest przeciw?

Wszyscy siedzą cicho.

  • Haytham: Bardzo dobrze. Charles, chodź, wstań.

Charles podchodzi do Haythama, a reszta rekrutów wstaje z miejsc.

  • Haytham: Czy przyrzekasz dotrzymać zasad naszego zakonu i wszystkiego, co reprezentujemy?
  • Charles: Przyrzekam.
  • Haytham: Czy przyrzekasz nigdy nie zdradzać naszych sekretów ani nie ujawniać prawdziwej natury naszej pracy?
  • Charles: Przyrzekam.
  • Haytham: Czy przyrzekasz czynić to od teraz aż do śmierci – niezależnie od ceny jaką przyjdzie ci zapłacić.
  • Charles: Przyrzekam. 
  • Haytham: A więc witam cię w naszym Zakonie, bracie. Razem wprowadzimy go w świt Nowego Świata. Świt określony przez cel i porządek. Podaj mi swą dłoń.

Haytham wkłada Charlesowi pierścień na palec.

  • Haytham: Jesteś od teraz templariuszem. Niech prowadzi nas Ojciec Zrozumienia.
  • Wszyscy: Niech prowadzi nas Ojciec Zrozumienia.

Konkluzja[]

Haytham zabił Edwarda Braddocka i odnalazł wejście do Wielkiej Świątyni, jednak do niej nie wszedł. Charles Lee został templariuszem.

100% synchronizacji[]

Aby osiągnąć pełną synchronizację z Haythamem, należy:

  • Wyeliminować po cichu dwóch żołnierzy w obozie.
  • Zniszczyć trzy wozy z prochem.
  • Spełnić wszystkie ograniczenia w trakcie jednej rozgrywki.

Ciekawostki[]

Advertisement